środa, 31 lipca 2013

Dziwna ? historia poznania się:)

Z Wakacji:) juz wróciłam. fajnie było odpoczełam,za krótko bardzo troszke,ale zawsze. od piatku do poniedziałku! nie szyłam:)i we wtorek tez! wyobrażacie sobie coś takiego??
no w sumie wponiedziałek szyłam. Zatargneły mnie Dominiki i Karoliny:)ale  niestety maszyna nie chciała mnie słuchać,bo obca i zabrałam połowę plecaka do siebie:)
Fajnie było znaleźć sie w miejscach  ,gdzie jako dziecko spedzało sie połowe wakacyjnego czasu,nawet sąsiad sie nie zmienił..troche tylko siwszy sie wydaje.
Zdziwił sie ze my juz jesteśmy "Duże dziewczyny":) a ja juz mam w domu prawie czterolatka..
w sprawie tego czterolatka,bo o tym miała byc mowa

młodsza byłam to mieszkałam tu i tam. zycie mnie troche przegoniło,ale to była w sumie fajna gonitwa. Rodowita Knurowianka(jak ta rzeczka co tam plynie:)
wyladowała w Zabrzu..zamieszkała z kolegami. no niby nic takiego. ale pamietam wszystko ,bo to niedawno.
Zamieszkalam z K. i J. napewno chca być anonimowi ,bo to wkoncu ONI.
K. miał szczury.. fuuuj
J. wcale nie było w domu.
K miał pokój naprzeciw mojego. to palilismy te papierosy na odległość..ech ta młodość...
16 pażdziernika 2008 r. wieczorem K . zakrzyczał ze mam wejść na tlen ,na czat. . . tak wiem:)
po perturbacjach słownych(że co?? że ja nie mam co robić?:)
weszłam tam. czytałam te bzdury . az napisał Pan.

- czy moge ci zrobic zdjęcie??
(nienormalny jakis ?wariat czy co? pewnie stary jakiś.naiwnej szuka)
-yy że jak , że mnie? przecież nie wiesz kim jestem?

-no zdjecie,bo ja szukam modelek.. portrety robię

(tak!! zboczeniec jakis napewno!)

-ale co ja bede z tego miała??

no i sie zaczeło. On nie rozumiał o co?? i jak to cos z tego mieć??przeciez chce mi zrobic zdjęcia... no i da mi je.tak na ślepo.niewidocznie??

ale wysłał mi swoje.
to ja mu tez.

(yhyy:)

rozmawialismy do rana. nawet podał mi swój adres  domowy tel i wszystko(naprawde wariat!!! )
powiedziałam mu ze :
mieszkam w Zabrzu
na os. Kopernika.
na 6 pietrze.
nie mam firanki..
i ze z okna widze M!! -taki duuuuzy sklep

to było wszystko....i gadalismy i rozmawialiśmy jak jacys dziwacy do 3 rano albo lepiej. do pracy jeżdziłam zzapalkami w oczach ,a było to 2 godziny autobusem,tramwajem i autobusem)
... kilka dni póżniej dokł 28 pażdziernika rano....napisał sms ze dziś nie bedzie go w komputerze,bo jedzie na sesje do Poznania.  zadzwoniłam. gadu gadu 
-Emi zadzwonisz do mnie wieczorem? o północy dokładnie?
-no dobra.

i spedziłam jak zwykle owocny dzień w pracy,szyjac oczywiscie.
wpadłam wieczorem do domu ,po drodze kupując winogrona ,bo są pyszne pażdziernikowym czasem!! uwielbiam!

nabałaganiłam jak  zwykle. pokrzątałam się. obejrzałam "Skazanego na Bluesa"
przypomniało mi sie i dzwonie......
c.d.n...bo już padam:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz